środa, 31 lipca 2013

Paznokietki

Uwielbiam malować paznokcie. Brzmi to trochę jakby wyleciało z ust dość średnio ambitnej kobietki. Ja widzę w tym trochę sztukę. Na tak małej powierzchni namalować małe dzieło!
A oto mała galeryjka moich prac:

1. Flaga amerykańska


2. Kolorowe kropeczki, wbrew pozorom-bardzo eleganckie!


3. Garniturki- inspirowane oczywiście Barneyem!

 4. Sałatka owocowa- arbuz, jabłko, truskawka, ananas, kiwi



5. Truskaweczki


6. Galaktyka- robiona metodą gąbkową


7. Witraże


8. Nowojorskie drapacze chmur


9. Letnie palmy


 To zaledwie tylko część mojego archiwum. Więc obiecuję wrzucić masę innych pomysłów!

wtorek, 30 lipca 2013

Świecznik

Raz na jakiś czas budzi się we mnie dusza artysty-designera! W minionym tygodniu spędziłam 2 dni na tworzeniu pewnego żyrandolo-świecznika.
Do zrobienia tego cudeńka potrzebowałam kilka rodzajów nici (coś ala dratew), 5 słoików (dość małych, ale z dużym otworem, coby się świeczki zmieściły), klej, siatkę drucianą, która posłużyła za stelaż i oczywiście tealighty. Efekt bardzo mi się podoba. Zahacza o styl marynistyczny (to przez te sploty), daje naprawdę ciepłe światło. Idealny do ogrodu latem! :)
A oto kilka ujęć:



poniedziałek, 29 lipca 2013

20 lat minęło

...jak jeden dzień. Skończyłam dziś 20 lat. Jak byłam mała wyobrażałam sobie ten wiek, myślałam, że będę taką dojrzałą kobietą, świadomą swoich atutów, pewną siebie, z mężem. Okazuje się, że wciąż mam w głowie pstro.
Dostałam masę pięknych życzeń. Najpiękniejsze są te, od ludzi, których facebook nie musiał informować o tym. Od tych którzy pamiętają od lat, albo, którzy przez ostatni czas bardzo zapamiętali tę datę. Nienawidzę swoich urodzin, zawsze wyobrażam sobie ten dzień jakoś rewelacyjnie i kończy się beznadziejnie. Najgorsze chyba były 18 urodziny... Od tego dnia ekspresowo dojrzałam, to był chyba jeden z najgorszych dni w moim życiu. Swoją drogą zapoczątkował też pewne zmiany, ale musiały minąć dwa lata, by się w pełni spełniły. Zeszłoroczne urodziny też nie były rewelacyjne. Byłam na końcu świata.
Zatem nad tymi musiałam popracować sama. I zrobiłam czynność, którą zaraz po tańcu kocham najbardziej. Poszłam do lumpeksu. Przyznaję się sama przed sobą i całym światem do uzależnienia od tego sklepu. Gdy byłam mała, wstydziłam się tego, że mam ciuchy z ciuchbud. Mama mi tłumaczyła, że przecież to nic gorszego, że jestem przez to niepowtarzalna, bo ciężko znaleźć tam 2 takie same ubrania. Zaczęłam to rozumieć dopiero na przełomie gimnazjum i liceum. Teraz jest to moja pasja, nałóg. Jestem chora jak raz w tygodniu nie wybiorę się do tego sklepu. Nie mam jednego ulubionego, tzn. mam. Działa to w ten sposób, że mam jakiś ukochany, kupuję tam rok, po czym nagle niespodziewanie dla mnie zamykają go. Wtedy jest rozpacz i szukanie kolejnego równie dobrego. Teraz znalazłam taki przegenialny, mam do niego podwójny rzut beretem. Warto jeszcze wspomnieć, że lumpeks to lumpeks, w lumpeksie musi być tanio. Nie wchodzę do "Diora", gdy widzę, że cena za kilogram przekracza 20 zł. Musi być tanio, tylko wtedy ma to sens, że znalazło się istny cud w tak małej cenie. Raz na jakiś czas uda mi się znaleźć w nim coś, czym się, że tak kolokwialnie powiem jaram przez długi czas. Zimą były to buty trapery, bardzo dobre jakościowo, idealne na obecną pogodę w cenie 8 zł za parę! Wiosną były to szalone czarne spodnie z wysokim stanem H&M, świetny fason. Ostatnio, dwa tygodnie temu nabyłam coś, co jest moją największą zdobyczą tego roku. Musztardowa długa spódnica w białe kropki. Jeszcze rok temu nie odważyłabym się jej założyć, miałam jakąś taką blokadę przed lekko ekstrawaganckimi ubraniami. Teraz najchętniej bym jej nie ściągała!


A dziś zakupiłam wraz z mamą 3 kg ciuchów, zapłaciłyśmy szalone 30 zł!
Polecam lumpeksy, zapewniony- oryginalny strój, oszczędność, możliwość znalezienia prawdziwych skarbów.

Pozdrawiam!

niedziela, 28 lipca 2013

Dzień dobry

Dzień dobry, a może raczej dobry wieczór. Podobno powinno się zacząć od przywitania i przedstawienia się. Zatem pierwszą część mam za sobą, czas na drugą. Jestem Ania, w internetowym świecie znana jako Głębia Duszy, tak funkcjonuję od ładnych paru lat. Jutro kończę 20 lat. Ostatni dzień z tą magiczną 1 na przodzie, która dawała mi swoiste pozwolenie na ograniczenie odpowiedzialności za czyny. Czas na zmiany. Bloga prowadzę od najmłodszych lat. Różne blogi. Ostatni prowadzony był od ostatniej klasy gimnazjum.
Cóż warto wiedzieć... studiuję, tzn. teraz mam wakacje! Studiuję coś co nie da mi milionów, a nawet tysięcy złotych pensji, ale daje mi spełnienie marzeń z dzieciństwa. Trenuję, trenuję taniec. Choć niektórzy nie uważają tego za sport, zatem nie wiem czy mogę powiedzieć, że trenuję. Uprawiam? Nie, po prostu tańczę. Tańczę od najmłodszych lat. Obecnie jazz. Mam artystyczną duszę. Plotę, o dziwo nie głupoty, choć i to się zdarza, ale plotę bransoletki. Maluję. Powinno zabrzmieć tak ambitnie, że obrazy. Ale nie. Maluję paznokcie, z wielką pasją. Wzorki, kolorki- daje mi to ucieczkę od świata, po prostu uspokaja mnie, uczy cierpliwości. Robię zdjęcia, nie fotografuję, po prostu robię zdjęcia, staram się tam jakoś walczyć z przysłonami, migawkami, ale z różnym skutkiem. Inaczej postrzegam fotografię niż społeczeństwo fotografików, dla których to szczególnie numerki, cyferki i inne takie. Dla mnie to chwila, złapana, ulotna. Gotuję, chociaż może raczej częściej piekę. Lubię dobrze zjeść, w ogóle to kocham jeść! Gram, ale na nerwach ludziom.
Będę się tworzyć! Będę się spełniać!